piątek, 17 listopada 2017

NOWE ROZWAŻANIA I STARE BADANIA

Z moich ostatnich 'lotów ' po przychodniach i wieczorkach została nam 'pamiątka' w postaci zepsutego zawieszenia w aucie, bo jednak ta dziura, do której wjechałam parkując w błocie za akademią była zbyt głęboka i jak stuknęło, to jednak znaczyło, że coś się tam urwało..... Już sama nie wiem co, ale samochód jest u mechanika i pięknie - my i dzieci codziennie do pracy i przedszkola w taką kiepską listopadową pogodę na nóżkach i autobusem.....

Tak, naprawdę, chodzę już do pracy, choć nasza apteka ( ta-dam!) nie jest jeszcze otwarta.
Nie ma to ,jak ta robota na poczatku wyglądała - mogłam się spóźnić, bo chodziło głównie o to by zrobić daną robotę, czyli wprowadzać faktury i rozkładać towary na półkach.
Kierowniczki często nie było,więc mogłabym machać nogą i patrzeć jak czas leci,ale że zajmowałam się kosmetykami,to było dość przyjemne zajęcie ,za to jak szefowa była,to kawki,herbatki i tysiące opowieści, przyjaźnie i spokojnie.....
Gorzej się zrobiło tydzień przed otwarciem,gdy zaczęły zjeżdżać wszystkie leki,a ja z nową roześmianą koleżanką Melą zostałyśmy z tym same,bo kierowniczka wciąż tylko telefonowała,zamawiała,latała gdzieś,a my oprócz wprowadzania i rozkładania leków,musiałyśmy wszystko rozplanować,czyli gdzie leki na receptę,gdzie maści,gdzie krople oczne,gdzie opatrunki itd.itp.,a zważywszy że tego miejsca nie za dużo,to kombinowałyśmy na wszystkie sposoby by to gdzieś porozmieszczać!Z dnia na dzień siedziałam coraz dłużej,aż w środę doszło do12godz.i awantury z Małżem kto Dzieci odbierze i że przez te moje ciągłe nieobecności On będzie miał pełno zaległości.....
Szczęście czy nie,ale w czwartek musiałam już wyjść o14,bo miałam zaplanowany i dawno zapowiedziany pobyt w szpitalu,więc zostawiłam je we dwie z całkiem jeszcze sporą robotą ,co jest chyba zbawieniem,bo 12h w piątek bym już nie wytrzymała.....
Tym razem szpital stał się niezłą wymówką,co prawda leciałam na busa z językiem na brodzie,bo wyszłam za późno, za długo się głowiąc nad okularami do czytania,ale dobiegłam akurat na odjazd i się zabrałam:)
Przyjechałam późno,bo o18tj,jeszcze czekałam na SORze na rejestrację więc trafiłam na wolne łóżko na środkowej siedmioosobowej sali.
Tym razem same babki ze mną 😵 najmłodsza ma sześćdziesiąt pare lat.....i wszelki przegląd chrapania,jęczeń,kaszlu i innych odgłosów trawienia lub wydalania.....Jakieś mam szczęście do towarzystwa seniorów ostatnimi czasy.....Jedyne co to w niedzielę zeszłą udało mi się wyskoczyć z Mon i Amikiem na kawo-kolacje,lecz Ami pobijał właśnie rekord niespania ponad 24h,więc był w kiepskim nastroju,nic nie zjadł,nawet herbaty nie dopił,a my z Mon nie mogłyśmy zjeść swoich wielkich porcji sałatek po kawie z whisky,co nas rozgrzała na tym chłodnym oszklonym tarasie gdzie siedzieliśmy.



Nasze przepyszne kawki :B

Stęskniłam się już za resztą Przyjaciół-dzieci rosną,można by wreszcie odżyć trochę towarzysko.Szpital w końcu wpisał się w stały harmonogram,ale można to pogodzić. Właśnie dziś o dziwo mimo światła i hałasu na sali już o 21:30 oczy mi się zamykały i w tym rumorze zasnęłam i spałam aż do 5 rano co jak na szpital i tak jest wspaniale!
Nawet nie chcę wiedzieć jaki zamęt i szał jest w aptece,ja sobie tu leżę z kroplówką potasu,a tam straszne zamieszanie.....

                                                                   
                   
Kroplówka kroplówką. Grunt, że są bransoletki ;)
I tylko takiej z napisem 'health' brakuje, tyle że jak na mnie byłaby chyba zbyt rozważna, bo te są ewidentnie romantyczne.....

Ciekawe czy uda im się to wszystko wykończyć do jutra na otwarcie apteki,kiedy to jabłka będą rozdawać i tymianki z podbiałem 😁
W każdym razie gastroskopia poranna,którą miałam też nie była przyjemna,bo pielęgniarka znieczuliła mi gardło i poszła sobie,a ja czekałam z wrażeniem kołka w gardle,zastanawiając się czy przy mym zatkanym nosie nie zacznę się dusić,ale zanim przyszły to mnie to znieczulenie zaczęło puszczać,przez co dość dobrze czułam tą rurkę od aparatury w gardle i przełyku i dużo silniej mnie łapały odruchy wymiotne.....
Nieprzyjemne to badanie,jeszcze po całej akcji siedziałam z 15min i mnie mdliło tak,że wymiotowałam śliną i powietrzem.....
No, ale teraz pozostał już tylko ból gardła, mam zapisane stałe dawki sterydów dożylnych,pani obok -wielka jak hipopotam-siedzi wciąż na łóżku i gapi na mnie centralnie,więc strasznie mnie to irytuje,ani nie czyta ani nic tylko się gapi i sapie nade mną,bo nie może wstać (niestety 😔 chore stawy i nadwaga to zmora tutejszych pacjentów-no ale jak się upiera ,że smażone jest najlepsze, a gotowanego i nie solonego nie lubi,to naprawdę trudno im pomóc).
Z drugiej strony mnie leży pani,z którą w styczniu się spotkałam,taka miła babcia,też mnie pamiętała i nawet o moich Chłopaków spytała! Coraz więcej znajomych tu mam.....😵
Kawkę  przedpołudniową zaliczyłam zanim mnie podpięli na szczęście,taras przestrzenny, jesienny ,szpitalny bez zmian.....
Przedrepuje studenckie ścieżki obecnie jako pacjent,ironia losu,nie mogę rozstać się z tym miejscem......
I choc żyję jak zwykle ,do pracy wróciłam ,nie mam co się oszukiwać -całkiem już nigdy się nie wyleczę.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz